Wyprawa kryptonim "Morze zimą"!
02:42
7
Białystok
,
cocker spaniel
,
morze zimą
,
nad morze
,
podróżezpsem
,
psy
,
spaniel
,
Uszate
,
wyprawa
Wyprawa kryptonim "Morze zimą" okazuje się być tylko pozornie łatwa do zorganizowania. W rezultacie im dalej w morze, tym więcej sieci zarzuconych przez właścicieli pensjonatów (nie)gotowych na przyjęcie z otwartymi ramionami czterech nóg i ośmiu łap.
Od czego zaczyna się każdy plan podróży? Oczywiście! Wpisuję w binokle frazę "morze zimą" i od razu wyskakują jak króliki z kapelusza artykuły: "9 powodów, dla których warto pojechać nad morze zimą", "Bałtyk zimą" albo "Co robić zimą nad Bałtykiem?". Czytam wynurzenia o większej ilości jodu, o jego wpływie na mózg i samopoczucie (wychodzi na to, że jod zrobi ze mnie superbohatera), o bursztynach, których ma być więcej (akurat znajdę jak mi osiem łap przeora plażę), o możliwościach skorzystania ze SPA i odnowy biologicznej (odnowę biologiczną, to ja przechodzę po każdym leśnym spacerze z Uszatymi), o super warunkach do jeżdżenia na sankach (naprawdę ludzie jadą zimą nad morze, żeby pojeździć na sankach!? a jak nie ma śniegu?) i jeszcze wielu innych argumentach przemawiających za wyjazdem zupełnie różnych od mojej motywacji. Szybko odpuszczam sobie sponsorowane artykuły i przechodzę do sedna - GDZIE? Konkretnie, paluszkiem na mapie, gdzie? Z pomocą przychodzą strony o podróżowaniu z psem i elegancko mi podają, na które plaże można z pieskiem, a na które niekoniecznie. Wspaniale! Oczywiście te z pieskiem są w mniej dogodnej lokalizacji, ale co tam! Jeździliśmy już na drugi koniec Polski żeby piesek sobie pobiegł do człowieka z pasztetem w krzakach, to dlaczego nie mielibyśmy pojechać, żeby piesek pobiegał po plaży? Pozostaje prosta sprawa NOCLEG. W okolicy znajduję dwa hotele, pensjonat, hostel i prywatne kwatery. Zaczyna mi się wydawać, że wszechświat mi sprzyja, za chwilę z ekscytacji wyląduję na Marsie. Filtruję sobie tam gdzie można z psem, krąg proponowanych złowrogo zawęża się i... pojawia się pierwsza sieć na moje pieniążki! Kosmiczne dopłaty za psa, a my mamy dwa pieski, co jeszcze podwaja koszty. W sumie możemy udawać, że pies jest jeden. Kiedyś zupełnie przypadkiem nam się to udało, pani była tylko zdziwiona, że tak często wychodzę z psem. Wreszcie znajduję coś za całkiem przyzwoitą cenę i niewielką dopłatę za psa. Przechodzę do galerii gdzie umieszczono zdjęcia pensjonatu. I oczom moim ukazują się obrazy jak z katalogu "Piękne wnętrza". O rajuniu jakie to wszystko jest śliczne! Uroczy pokoik w morskim stylu, jadłodajnia z oranżerią, przeszklone tarasy, wszystko w tonacji biało - turkusowej z morskimi dodatkami, sala zabaw dla dzieci, przepiękny ogród wokół, 500 metrów do plaży z uroczym pomostem, potem kilka zdjęć z panem masażystą z uśmiechem jak milion dolarów - każde kolejne zdjęcie mówi "przyjedź" i obiecuje raj... Wyobrażam sobie jak idziemy na plażę, siadamy na pomoście, morze szumi, radosne pieski biegają po plaży... I nagle dochodzi do mnie cała prawda! Przypomniałam sobie Frodo na plaży w Niedzicy - najpierw dziki bieg plażą, potem skok z pomostu do wody, potem jeszcze raz plaża, woda, plaża, plaża, woda, kolejny skok i wszystko od nowa - tak do momentu aż panierka na piesku była odpowiednio gruba. Elmo wybrał wersję uproszczoną - woda i turlikanie w piasku - niestety równie skutecznie przerobił się na schabowego w panierce. Pies po spacerze na plaży wniesie tony mokrego piachu! Próbuje jeszcze resztkami kreatywności pocieszyć się, że przecież ten śliczny kremowy dywanik, to można zwinąć i położyć na szafę, meble okryć narzutami, urocze białe poduszeczki z czerwonymi kotwicami schować do komody, piękną turkusową pościel upchnąć w szafie i spać w śpiworach, zabrać ze sobą składane budy (w sumie zawsze je bierzemy na wyjazd, nasze psy nigdy i nigdzie nie nabrudziły) i płyn do szyb, żeby pościerać smarki z oszklonych tarasów... I wtedy wyobrażam sobie jak z Krzysiem podnosimy meble, żeby wytargać ten cholerny kremowy dywan i potem ładujemy go na szafę, schizujemy żeby pies nie postawił brudnej łapy na czymkolwiek pięknym w drodze do pokoju, polerujemy szyby - STOP! - przecież my tam nie jedziemy sprzątać i wyrabiać bicepsów! Powinnam napisać, że oczy zachodzą mgłą i robi się smutno na sercu... Ale to nieprawda! Oczy zachodzą mgłą, bo dostaję ataku śmiechu i nie jestem w stanie się uspokoić! Śmieję się do tych pięknych zdjęć i tego pana co się tak ładnie uśmiecha. Spoglądam na śpiące Uszate i zdaje sobie sprawę jak bardzo, pielęgnowana od dziecka, chęć dzielenia domu ze spanielami wpłynęła na moje życie. I nie chodzi tutaj o to, że nie pojedziemy do pięknego pensjonatu z kremowymi dywanami, wcale nam ten pensjonat nie jest potrzebny do szczęścia! Przypominam sobie setki wspaniałych chwil, w lesie, w błocie, w górach, nad jeziorem, w namiocie, w czerwonym golfie bez klimatyzacji, pod Kopcem Krakusa, na strychu przerobionym na mieszkanie, który kiedyś był naszym domem... Zawsze razem - ja, Krzyś i Uszate... I wiecie co? Myślę sobie, że jestem szczęściarą i oczy zachodzą mi mgłą... ze wzruszenia...
Od czego zaczyna się każdy plan podróży? Oczywiście! Wpisuję w binokle frazę "morze zimą" i od razu wyskakują jak króliki z kapelusza artykuły: "9 powodów, dla których warto pojechać nad morze zimą", "Bałtyk zimą" albo "Co robić zimą nad Bałtykiem?". Czytam wynurzenia o większej ilości jodu, o jego wpływie na mózg i samopoczucie (wychodzi na to, że jod zrobi ze mnie superbohatera), o bursztynach, których ma być więcej (akurat znajdę jak mi osiem łap przeora plażę), o możliwościach skorzystania ze SPA i odnowy biologicznej (odnowę biologiczną, to ja przechodzę po każdym leśnym spacerze z Uszatymi), o super warunkach do jeżdżenia na sankach (naprawdę ludzie jadą zimą nad morze, żeby pojeździć na sankach!? a jak nie ma śniegu?) i jeszcze wielu innych argumentach przemawiających za wyjazdem zupełnie różnych od mojej motywacji. Szybko odpuszczam sobie sponsorowane artykuły i przechodzę do sedna - GDZIE? Konkretnie, paluszkiem na mapie, gdzie? Z pomocą przychodzą strony o podróżowaniu z psem i elegancko mi podają, na które plaże można z pieskiem, a na które niekoniecznie. Wspaniale! Oczywiście te z pieskiem są w mniej dogodnej lokalizacji, ale co tam! Jeździliśmy już na drugi koniec Polski żeby piesek sobie pobiegł do człowieka z pasztetem w krzakach, to dlaczego nie mielibyśmy pojechać, żeby piesek pobiegał po plaży? Pozostaje prosta sprawa NOCLEG. W okolicy znajduję dwa hotele, pensjonat, hostel i prywatne kwatery. Zaczyna mi się wydawać, że wszechświat mi sprzyja, za chwilę z ekscytacji wyląduję na Marsie. Filtruję sobie tam gdzie można z psem, krąg proponowanych złowrogo zawęża się i... pojawia się pierwsza sieć na moje pieniążki! Kosmiczne dopłaty za psa, a my mamy dwa pieski, co jeszcze podwaja koszty. W sumie możemy udawać, że pies jest jeden. Kiedyś zupełnie przypadkiem nam się to udało, pani była tylko zdziwiona, że tak często wychodzę z psem. Wreszcie znajduję coś za całkiem przyzwoitą cenę i niewielką dopłatę za psa. Przechodzę do galerii gdzie umieszczono zdjęcia pensjonatu. I oczom moim ukazują się obrazy jak z katalogu "Piękne wnętrza". O rajuniu jakie to wszystko jest śliczne! Uroczy pokoik w morskim stylu, jadłodajnia z oranżerią, przeszklone tarasy, wszystko w tonacji biało - turkusowej z morskimi dodatkami, sala zabaw dla dzieci, przepiękny ogród wokół, 500 metrów do plaży z uroczym pomostem, potem kilka zdjęć z panem masażystą z uśmiechem jak milion dolarów - każde kolejne zdjęcie mówi "przyjedź" i obiecuje raj... Wyobrażam sobie jak idziemy na plażę, siadamy na pomoście, morze szumi, radosne pieski biegają po plaży... I nagle dochodzi do mnie cała prawda! Przypomniałam sobie Frodo na plaży w Niedzicy - najpierw dziki bieg plażą, potem skok z pomostu do wody, potem jeszcze raz plaża, woda, plaża, plaża, woda, kolejny skok i wszystko od nowa - tak do momentu aż panierka na piesku była odpowiednio gruba. Elmo wybrał wersję uproszczoną - woda i turlikanie w piasku - niestety równie skutecznie przerobił się na schabowego w panierce. Pies po spacerze na plaży wniesie tony mokrego piachu! Próbuje jeszcze resztkami kreatywności pocieszyć się, że przecież ten śliczny kremowy dywanik, to można zwinąć i położyć na szafę, meble okryć narzutami, urocze białe poduszeczki z czerwonymi kotwicami schować do komody, piękną turkusową pościel upchnąć w szafie i spać w śpiworach, zabrać ze sobą składane budy (w sumie zawsze je bierzemy na wyjazd, nasze psy nigdy i nigdzie nie nabrudziły) i płyn do szyb, żeby pościerać smarki z oszklonych tarasów... I wtedy wyobrażam sobie jak z Krzysiem podnosimy meble, żeby wytargać ten cholerny kremowy dywan i potem ładujemy go na szafę, schizujemy żeby pies nie postawił brudnej łapy na czymkolwiek pięknym w drodze do pokoju, polerujemy szyby - STOP! - przecież my tam nie jedziemy sprzątać i wyrabiać bicepsów! Powinnam napisać, że oczy zachodzą mgłą i robi się smutno na sercu... Ale to nieprawda! Oczy zachodzą mgłą, bo dostaję ataku śmiechu i nie jestem w stanie się uspokoić! Śmieję się do tych pięknych zdjęć i tego pana co się tak ładnie uśmiecha. Spoglądam na śpiące Uszate i zdaje sobie sprawę jak bardzo, pielęgnowana od dziecka, chęć dzielenia domu ze spanielami wpłynęła na moje życie. I nie chodzi tutaj o to, że nie pojedziemy do pięknego pensjonatu z kremowymi dywanami, wcale nam ten pensjonat nie jest potrzebny do szczęścia! Przypominam sobie setki wspaniałych chwil, w lesie, w błocie, w górach, nad jeziorem, w namiocie, w czerwonym golfie bez klimatyzacji, pod Kopcem Krakusa, na strychu przerobionym na mieszkanie, który kiedyś był naszym domem... Zawsze razem - ja, Krzyś i Uszate... I wiecie co? Myślę sobie, że jestem szczęściarą i oczy zachodzą mi mgłą... ze wzruszenia...
P.S. Jak nas znam, to pojedziemy do wolnostojącego domku na zadupiu, gdzie zimą nie działa ani jeden bankomat, 2 km od psiej plaży, 4 km do najbliższego sklepu, 6 km do najbliższej jadłodajni. Z kominkiem i drewnem (które sobie trzeba porąbać), bez zasięgu, z drewnianą podłogą (którą wystarczy pozamiatać), ale za to do pana, który napisał, że można z psami w każdej ilości bez żadnej dopłaty, a teren jest ogrodzony i bezpieczny! Obiecuję, że jeśli ten wyjazd dojdzie do skutku, na pewno o nim opowiem! :)
Basiu, znam to
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz takie miejsce opisz koniecznie, wraz ze współrzędnymi
Znalazłam parę fajnych miejsc (przynajmniej tak mi się wydaje), ale są to domy całoroczne do wynajęcia dla minimum 5-6 osób. Pozostałe, to domki letniskowe.
OdpowiedzUsuńW maju dołącza do nas suczka Cocker Spaniela, dlatego przeczytałem cały blog. Bardzo dziękuję za wszystkie informacje, a same historie czyta się z przyjemnością. Być może już niedługo inny Cocker Spaniel zamoczy się w rzeczce przy Opolskiej kładce w Krakowie, akurat mamy do niej jakieś 100 metrów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kamil
A i jeszcze jedno! Byłbym ogromnie wdzięczny za jakiś wpis dotyczący wyćwiczenia przywołania psa, bardzo mi zależy, żeby w tym zwłaszcza aspekcie pies był jak najbardziej posłuszny.
OdpowiedzUsuńDziękuję za my komentarz 😀 wpis o przywołaniu na pewno się pojawi. A w KRK macie super trenera jeśli chodzi o posłuszeństwo. Polecam Dogenius 😊
UsuńSuper blog. Jestem pod wrażeniem , że dowiedziałem się o tym blogu.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zadowolony , że tutaj wszedłem . Bardzo dużo osób powinno wejść na ten blog.
OdpowiedzUsuń