Kubek w kubek, czyli parę słów o kształtowaniu

Kubek w kubek, czyli parę słów o kształtowaniu

Kształtowanie, to moja ulubiona metoda pracy z psem i nauki nowych umiejętności. Mam poczucie, że nasze psy mogą wtedy zrobić coś po swojemu i uwielbiam obserwować jak kombinują. Ich kreatywność zawsze mnie zaskakuje i zdarza się, że zmieniam pierwotny plan, bo to co sami wymyślą jest sto razy lepsze od tego, co chciałam osiągnąć! I za każdym razem jestem pod ogromnym wrażeniem ich inteligencji, pomysłowości i możliwości współpracy.

 

Większość z Was na pewno wie, ale dla tych, którzy nie wiedzą krótko wyjaśniam:
Kształtowanie, to metoda pracy z psem polegająca na zaznaczaniu klikerem poszczególnych działań psa, które w efekcie końcowym składają się na całe zachowanie. Np. jeśli chcemy, aby pies podał nam zabawkę, najpierw nagradzamy za każdą, nawet najmniejszą, interakcję z przedmiotem, chociażby spojrzenie, powąchanie, trącenie nosem, poprzez branie jej do pyska, podchodzenie w naszą stronę aż do podawania zabawki do ręki. 

Przyznam, że początki kształtowania, to "eksperymenty" na małym Elmusiu. Kilka razy źle kliknęłam nagradzając zupełnie inne zachowanie niż chciałam, może miałam słaby timing (np. klikałam odrobinę za późno) albo klikałam nieskutecznie i dezorientowałam psa przez swoją niekonsekwencję w klikaniu danego kryterium. Mogło być też tak, że klikałam dwa kryteria jednocześnie robiąc psu wodę z mózgu. Myślę, że każdy kto kształtuje ze swoim psem, wie o czym mówię i być może miał podobnie ;) Z czasem zaczęłam analizować naszą pracę i odnosić ją do 10 zasad kształtowania i powoli wyłapywałam własne błędy.


A błędów, oczywiście tych ludzkich, trochę było, ale też sporo udało nam się wyklikać, np. podawanie przedmiotów, różne zabawy z pudełkiem - wkładanie głowy, wchodzenie czterema łapkami do coraz mniejszych pudełek, dostawianie się do nogi tylko zadem bez odrywania  przednich łap, wkładanie piłeczek do pudełek z kolorami i wiele innych. Pamiętam jak kiedyś kupiłam taki niewielki podest w Ikei i od razu pomyślałam, że wykorzystam go do nauki wchodzenia na niego czterema łapkami. Wzięłam kliker, super motywujące smaczki, opracowałam plan i pełna zapału postawiłam podest przed Elmo. El podszedł i bez zastanowienia wszedł od razu czterema łapami i usiadł na nim. Tak mnie zaskoczył, że nawet nie kliknęłam z wrażenia, więc pomyślał chyba, że za mało zrobił i postanowił jeszcze poprosić o smaczek robiąc surykatkę. I tak cały mój plan okazał się zbędny... ;) Rok później to samo robiłam z Frodo i wyglądało to już zupełnie inaczej, bo Froduś prezentował całkiem inne zachowania - początkowo przeskakiwał podest, a dopiero potem zaczął opierać się łapkami, najpierw tylko przednimi.

Z każdym psem kształtuje się inaczej, pewne rzeczy, które dla Elmo są bardzo łatwe, Frodo sprawiają trudność i na odwrót. Obydwa za to prezentują sporo różnych zachowań, więc muszę szybko decydować co klikać. Im więcej rzeczy udaje nam się wypracować, tym chłopcy stają się bardziej pewni siebie, a ja zdobywam nowe doświadczenia.

Kilka miesięcy temu uczestniczyłam w Warsztacie Metoda kliker organizowanym przez Fundację Psi Uśmiech i niewątpliwie był to bardzo dobry pomysł. Zatem moim zdaniem warto! Warsztat był dla ludzi, bez udziału psów, dotyczył ogólnie metody kliker, ale oczywiście kształtowanie wzbudziło moje największe zainteresowanie. Była teoria i praktyczne ćwiczenia, miałam też możliwość porozmawiać z kimś, kto uczestniczył w kursie klikerowym z kurczakami. Tak z kurczakami!
A dlaczego kurczaki? Dowiedziałam się, że kurczaki nie poddają się manipulacji, nie da się ich "przekupić", są szybkie, więc można poćwiczyć timing, równie szybko się uczą, więc rezultaty widoczne są w stosunkowo krótkim czasie. Poza tym kury nie związują się z nami emocjonalnie, więc nie starają się nas zadowolić - albo kumają o co nam chodzi albo nie. To pozwala szybko wyłapać błędy trenera. Może kiedyś sama wezmę udział w podobnym kursie?
Wracając do warsztaów - ktoś może zapyta, po co warsztat klikerowy bez psa? Co dają takie zajęcia? Otóż dają baaardzo dużo! Przede wszystkim można sobie usystematyzować wiedzę, lepiej zrozumieć tę metodę,  poćwiczyć timing (!), wyłuskać błędy, skonfrontować swoje umiejętności pracy z psem, nauczyć właściwie planować pracę, wymienić pomysłami i doświadczeniami i wreszcie zmienić perspektywę, czyli wejść w rolę psa. A przy tym jest mnóstwo śmiechu i zabawy!

Wiele osób pyta mnie, w jaki sposób wykształtować z psem daną sztuczkę. Nie czuję się kompetentną osobą w kwestii doradztwa, zwłaszcza na odległość, jak nie widzę jak pracujecie. Mam za mało wiedzy i muszę się jeszcze dużo nauczyć. Mogę jedynie podzielić się swoimi doświadczeniami z pracy z Uszatymi, choć najczęściej będą to dwa zupełnie odmienne sposoby dochodzenia do tego samego rezultatu. Trzeba poznać własnego psa, obserwować jego reakcje na każdym etapie nauki i analizować, korygować ewentualne błędy i szukać sposobu. Z czasem nasz pies uczy się tego jak klikamy (nawet, jeśli nie jesteśmy precyzyjni), a my uczymy się jak klikać. Zdarza się, że do pewnego momentu idzie nam dobrze, a potem nagły impas i za nic w świecie nie możemy pójść dalej. Pies nie rozumie, o co nam chodzi i zaczyna się frustrować. Warto wtedy cofnąć się do poprzedniego etapu albo poradzić się kogoś doświadczonego, kto poobserwuje naszą pracę. A jak spojrzy obiektywnym okiem, to na pewno wyłapie potencjalne błędy.


Poniżej krótki filmik z początków kształtowania wkładania kubeczków jeden w drugi (Elmo dosyć szybko załapał o co mi chodzi, ale musiał nauczyć się precyzji). Na filmiku Elmi wrzuca najmniejszy kubek w największy, ale ogólnie kolorowych kubków jest 7 i teraz już wkłada je po kolei.


Pamiętajcie najważniejsze, żeby być razem... :)

A może podzielicie się swoimi doświadczeniami w kształtowaniu?
Frisbee level 0

Frisbee level 0

Frisbee, to coś, co od początku wywoływało u Frodo ogromną ekscytację. Kiedy po raz pierwszy wzięłam do ręki "gumowy beret" (zaczęliśmy od miękkiego gumowego nielota z Trixie), Frodo podskoczył i wyjął mi go z ręki! Podrzuciłam lekko na wysokości jego pyska - złapał, uwielbiał się przeciągać i biegać z nim w paszczy. Aż pewnego dnia potraktował jak aport - przybiegł, aby mi oddać.
Na tym zdjęciu Frodo miał 5 miesięcy 


Odpowiedź jest prosta - ze względu na wiek Frodo i jego zdrowie. Chciałam mu wcześnie pokazać, że zabawa frisbee jest fajna, ale jednocześnie nie chciałam narażać młodego psa na obciążenia stawów. I nadal uważam, że jeszcze za wcześnie na akrobacje, bo Frodo jest dojrzewającym samcem i mój "szczypiorek" dopiero nabiera masy mięśniowej. Robimy ćwiczenia na świadomość ciała i wzmacniamy mięśnie. Poza tym dotychczas zależało mi bardziej na tym, aby go wyciszyć niż mocno podekscytować. Zatem nasza zabawa zawsze trwa krótko, 4 - 5 "rzutów" na zmianę z przeciąganiem i koniec. Potem spokojny spacer z węszeniem i wyciszamy się na ławeczce.

Frodo po raz pierwszy sam z siebie przynosi dysk :)


Dlatego, że widzę w Uszatym potencjał - od początku był bardzo skoczny, gibki, zwinny i szybki. Uwielbia podskakiwać i zawsze chce wyżej i dalej. Jako szczeniak potrafił wyskoczyć na wysokość stołu i zwinąć kanapkę (po czym w locie, zanim spadł na łapy, ją połykał...). Pamiętam, że już jako kilkutygodniowy maluch jako pierwszy nauczył się pokonywać barierkę od kojca i jako pierwszy z miotu robił sobie wycieczki. Jego ciekawość świata była godna podziwu ;)




Tak jak napisałam powyżej nie musiałam go jakoś szczególnie oswajać z nową zabawką - kiedy wyciągałam dysk z plecaka, świat przestawał istnieć. Zaczynaliśmy od przeciągania się i turlania po ziemi, nie wymagałam niczego szczególnego, bardzo chwaliłam i pozwalałam pobiegać z frisbee w paszczy. Delikatnie podrzucałam tak, aby był w stanie bez problemu je złapać. Niektórzy zalecają karmienie z odwróconego dysku - my tego nie robiliśmy. Dysk służy tylko do zabawy.
Na marginesie dodam, że Frod jest zupełnym przeciwieństwem Elmo, który jest kompletnie nie zainteresowany frisbee i nie lubi gumowych i plastikowych zabawek, generalnie podchodzi do frisbee jak do jeża... ;)


Tu sprawa okazuje się być niełatwa, zwłaszcza, jeśli mamy stosunkowo niewielkiego psa. Poza tym należy dobrać jego twardość do uścisku szczęki naszego czworonoga. Teoretycznie są mniejsze dyski, ale zazwyczaj są one dosyć miękkie. O ile dla szczeniaka jest to dobrze, o tyle dla dorosłego psa z mocnym uściskiem już nie bardzo. Frodek jest w grupie pośredniej, nie jest ani mały, ani duży, chwyta pewnie, ale nie jakoś bardzo mocno. Dyski w mniejszych rozmiarach są zbyt miękkie, a dyski polecane przez frisbiarzy za twarde lub za duże. Niektóre wydawały się być fajne, ale nie mogłam ich nigdzie dostać od ręki. I tak idąc na kompromis w kwestii rozmiaru kupiłam Fastback'a Flex. Dysk dosyć elastyczny, podobno dobrze lata (to ocenię jak poprawię swoje umiejętności), jest stosunkowo wolny i ładnie "zawisa" (to akurat prawda), dla Frodka mógłby być z 2 cm mniejszy. Widać na nim małe zadziory, ale na razie bardzo płytkie. Nadal testujemy i szukamy czegoś odpowiedniego, może trochę twardszego, ale też nieco mniejszego.



Właściwie z psem nic ;) Na razie ja uczę się rzucać z wiatrem, pod wiatr, blisko, daleko, wysoko, nisko... i wcale nie jest to takie łatwe jakby się mogło wydawać. A Frodo nadal, co jakiś czas, łapie niewysokie rzuty i przeciąga się.




Na filmiku pierwsze próby z nowym dyskiem, za każdym razem Frodo jest naprzeciw mnie, bo inaczej nie byłoby nic widać, ale uwierzcie ciężko jest kontrolować psa, rzucać dyskiem i jednocześnie nagrywać filmik ;) Jakość słaba, ale bardzo chciałam to uwiecznić!



Copyright © 2014 Uszate , Blogger