Otwarcie sezonu

Otwarcie sezonu

Dzisiaj Uszate miały bardzo intensywny dzień. Rano byliśmy na wsi - zobaczcie jaką piękną mamy wiosnę przed domem! :D A potem było otwarcie sezonu pływackiego (wprawdzie Frodo po raz pierwszy w tym roku pływał 1 stycznia na Noworocznym spacerze, ale przyjmijmy, że to był coś w rodzaju spotkania morsów, a teraz oficjalnie rozpoczynamy sezon na moczenie futer ;)
Odkryliśmy przy tym fantastyczne miejsce - tak wygląda psi raj! Chociaż zdjęcia robione na szybko komórką zdecydowanie nie oddają klimatu tego miejsca, to wierzcie mi, że było fantastycznie. I to 9 km od naszego obecnego miejsca zamieszkania! Stosunkowo blisko od centrum, a pusto i spokojnie, głośno od ptactwa najróżniejszego,  mnóstwo krzyczących rybitw, woda, szuwary, trawy i przestrzeń. Nasze psy po raz pierwszy chyba widziały tyle ptaków w jednym miejscu! Początkowo Frodo je płoszył, ale po pięciu minutach stwierdził, że to bez sensu i zajął się pływaniem. Za to właśnie kocham to miasto - nie trzeba daleko jechać, aby być na łonie natury...

Nasza wieś...









  
Otwarcie sezonu na moczenie futer!

Tak wygląda spanielowy raj :)













Uszate odkryły drugi świat

Uszate odkryły drugi świat

Nasze psy od początku mieszkające z nami w kamienicy na poddaszu nie znały możliwości wyglądania przez okno. Ogromne okna umieszczone tam były na wysokości 1,5 m od podłogi, więc pies siedzący na podłodze w zasadzie widział tylko niebo. I choć mieszkanie było bardzo widne, a przed nami dużo zieleni, to nasze psy tych widoków nie znały. Zdarzały się wiewiórki, kuny albo ptaki, które zaglądały w okna, ale nic poza tym.


W naszym nowym miejscu mieszkamy w bloku na parterze. I nagle Uszate odkryły świat za oknem! O ile Elmo czasami sobie poobserwuje, o tyle Frodo zachowywał się jakby odkrył jakąś nową czasoprzestrzeń! Widok za oknem był dla niego fascynujący - ptaki, psy, ludzie, bawiące się dzieci - wszystko to plus jego spryt sprawiały, że przez pierwszy tydzień zachowywał się jak nałogowiec i musiałam zamykać kuchnię.

Myślałam, że jak założę parapet, to nie będzie wskakiwał...

Jak zamknęłam mu kuchnię, to odkrył świat za oknem w pokoju. Raz wskoczył z takim impetem na oparcie kanapy, że się z nią złożył. Szczęście, że nic mu się nie stało. Myślicie, że to go zniechęciło? O nie! Nie Frodzia! Nadal tam wskakiwał, tyle, że delikatniej i balansował na brzegu oparcia. Doskonale wykorzystując wyuczone na fit paws balansowanie i utrzymywanie równowagi na wąskich powierzchniach. Po raz kolejny poczułam się przechytrzona przez spaniela...


Na szczęście emocje związane z odkryciem drugiego świata opadły i wszystko się unormowało. To dobrze, bo nie chciałam mu tego całkowicie zabraniać, a jedynie pokazać, że nie ma co się tak nakręcać. Poza tym dotąd psy nie skakały nam po szafkach i bardzo chciałam żeby tak zostało. W końcu od obserwowania ptaków za oknem do penetrowania kuchni w poszukiwaniu jedzenia było już całkiem blisko. Teraz kuchnia jest otwarta, na szafkach nadal stoją różne rzeczy w tym jedzenie, Frodo przestał skakać po meblach, a widok za oknem chyba mu trochę spowszedniał. Nadal jak jestem dłużej w kuchni, to Frodo siedzi na parapecie i obserwuje, ale nie wzbudza to w nim już takich emocji jak na początku i ogranicza się do wskakiwania tylko na parapet. I tak ma zostać. Obawiam się jednak, że latem nie będziemy mogli zostawiać otwartego okna w kuchni bez nadzoru, bo znając możliwości Frodusia, to więcej jak pewne jest to, że spróbuje ewakuacji oknem (w końcu to parter). I będzie to kolejny etap ustalania panujących w naszym domu reguł. Odkrywanie świata jest przecież takie fascynujące... ;)

 

Pies za kratami

Pies za kratami

Klatki kenelowe mają chyba tyle samo zwolenników co i przeciwników, chociaż z pewnością już tak nie dziwią jak parę lat temu i zyskują na popularności. Czasami wywołują skrajne emocje - jedni uważają je za cudowny wynalazek, inni wręcz przeciwnie - zamykanie psa w klatce uznają za coś okrutnego. Ja zdecydowanie należę do zwolenników i nasze psy często śpią w kenelach lub składanych transporterach. W domu mamy dwie klatki metalowe rozłożone na stałe, w samochodzie dwie składane, materiałowe budy, które zdecydowanie podnoszą poziom bezpieczeństwa w podróży. I dodatkowo zawsze zabieram składany transporter na dogoterapię.

Po co kenel?

Przede wszystkim po to, aby pies miał swoje bezpieczne miejsce do odpoczynku gdziekolwiek będziecie. Stwarza ona możliwość odizolowania psa od otoczenia kiedy zajdzie taka potrzeba. Klatka uczy także efektywnie odpoczywać. Pies przyzwyczajony do klatki zostaje w niej wszędzie. Jeśli macie psa niszczyciela albo wasz pies cierpi z powodu lęku separacyjnego może być ona bardzo pomocna (oczywiście pod warunkiem odpowiednio prowadzonego treningu). Zdecydowanie sprawdza się na wyjazdach, albo seminariach gdzie pies ma kilka sesji i pracuje się bardzo intensywnie. I wtedy klatka albo składana buda jest rewelacyjnym rozwiązaniem - pozwala psu odpocząć, wyciszyć się, w klatce opadają emocje. Pies jest w stanie potem efektywnie pracować, uczyć się nowych rzeczy i jednocześnie nie przeszkadza innym w pracy.

 Frodo w przerwie między sesjami na seminarium i na dworcu w Warszawie

Poza tym, przy więcej niż jednym psie w domu, klatka bywa nieoceniona. Pobudzonym psom przyda się do nauki kontroli emocji.  Dla mnie składana buda, to też ogromna pomoc w dogoterapii - dzięki niej pies wie czego się spodziewać, odesłany do budy wyłącza się i odpoczywa, nie musi czuwać i obserwować otoczenia. Doskonale wie, że jest to czas kiedy ja pracuję, a on odpoczywa.

 Frodo czeka na swoją kolej podczas zajęć dogoterapii

Czas start

Oczywiście czas jaki pies spędza w klatce musi być adekwatny do poziomu jego funkcjonowania i aktywności. Nie możemy zamknąć psa na kilka godzin, jeśli nie ma on zapewnionej dawki ruchu i odpowiedniego zajęcia. Klatka nie jest narzędziem dla leniwych ani karą. Ma to być psia norka - bezpieczna i przyjazna.

Elmo udaje, że go nie ma ;)

Mam klatkę i co dalej?

Z kenelami czasami jest tak, że właściciele psów naczytawszy się o ich dobroczynnym wpływie kupują klatkę, zamykają w niej psa i oczekują, że pies od razu ją polubi i grzecznie się w niej położy. I zdarza się, że tak właśnie jest, ale najczęściej psa należy do klatki przyzwyczaić i pokazać mu, że jest to jego bezpieczny azyl.

Elmo pokochał klatkę od pierwszego wejrzenia, ale sytuacja z jaką wtedy musiał się uporać zdecydowanie go do tego skłaniała. Elmi miał prawie dwa lata, w naszym domu pojawił się mały, rozbrykany szczeniak - Frodo. Szczeniak jak to szczeniak zaczepiał Elmo, skakał po nim, wymuszał uwagę i rozrabiał na całego. Generalnie był cudowny, niesamowicie pomysłowy i radosny, ale Elmo szybko miał go dosyć. Trzeba było malucha trochę odseparować. Mieliśmy wtedy tylko materiałowy transporter kupiony dla Elmusia. Niestety Frodek błyskawicznie wygryzł w nim zamek... Zamówiłam więc dla Frodzia kenel metalowy. Jak tylko go rozłożyłam Elmo natychmiast tam wskoczył, łapką zamknął drzwi, zwinął się w kłębuszek i zasnął. I było jasne, że kenel jest jego. Nie musiałam robić kompletnie nic, nauczyłam go tylko wchodzenia tam na komendę i tyle. Odesłanie do klatki równało się z powiedzeniem "idź odpoczywaj", zresztą nawet nie musiałam go odsyłać, bo chętnie korzystał z opcji spokojnego spanka bez szczeniaka. Dla Frodzia musieliśmy szybko zamówić drugą klatkę.

 Zanim przyszedł kenel Frodo spał w pożyczonym transporterze dla kota ;)

Dla odmiany Frodo zamknięty w klatce nie był specjalnie zadowolony. Absolutnie nie zamierzał tam spać, a już na pewno nie chciał tam zostawać. Bardzo przyłożyłam się do treningu kenelowego. Od Magdy z Dogeniusa dostałam świetnie rozpisany trening, który błyskawicznie pokazał psu, że kenel to azyl, miejsce odpoczynku i wyciszenia, a awantura nie jest drogą do sukcesu. Najpierw budowaliśmy pozytywne skojarzenia - zachęcałam go przysmakami, zostawiałam mu smaczkowe niespodzianki w środku, zamykałam drzwiczki na króciutkie momenty kiedy jadł albo rozprawiał się z kongiem. Aż doszliśmy do etapu, w którym Frodek odesłany do klatki ucinał sobie drzemkę. Ważne jest, aby wypuszczać psa z klatki, kiedy jest spokojny. Najtrudniej było zostawić go wtedy, kiedy wychodziłam z Elmo. Frodo absolutnie nie zgadzał się na taki układ, ale i z tym sobie poradziliśmy. Teraz sam z siebie idzie do klatki kiedy chce odpocząć albo kiedy widzi, że ubieram się do pracy i zasypia w niej jeszcze zanim wyjdę z domu.

 Frodo podczas podróży Kraków - Warszawa

Tak więc mądrze użyta klatka nie jest więzieniem ani narzędziem tortur, a daje psu możliwość odpoczynku i poczucie bezpieczeństwa. Klatka bywa ułatwieniem w trudnych dla psa sytuacjach - na wyjazdach, wakacjach, w pociągu, podczas przeprowadzki, w nowym domu, na seminariach i warsztatach, w pracy, w domu kiedy pojawia się dziecko, kiedy ktoś z rodziny wymaga interwencji służb medycznych, kiedy odwiedza nas ktoś, kto bardzo boi się psów albo podczas wielu innych niecodziennych sytuacji. Warto więc poświęcić trochę czasu, aby potem szybko pomóc psu odzyskać spokój gdziekolwiek będziecie i cokolwiek się wydarzy.
Dom

Dom

 "Przeprowadzka –
planowana czy znienacka,
przeprowadzka
zapaskudzi się posadzka.
Przeprowadzka.
Trzeszczy szafa, pęka tacka.
Oj, z gratami się nie cacka
przeprowadzka."

(słowa: Jeremi Przybora, muzyka: Jerzy Wasowski)

Po naszej przeprowadzce rozdzwoniły się telefony, po kilku standardowych pytaniach zazwyczaj padało: "a jak pieski?" :) I tak postanowiłam napisać o przeprowadzce z perspektywy Uszatych. Zmiana adresu, była dla naszych psów pewnym procesem, na który staraliśmy się je przygotować i który trwał dosyć długo. Odległość (Kraków - Białystok) spowodowała, że trzeba było wszystko dopracować logistycznie. W miejscu gdzie teraz zamieszkaliśmy często spędzaliśmy urlopy i Święta, więc jest o tyle prościej, że nasze psy dobrze je znają. Zdarzało się też, że zostawały tutaj same, więc bez obaw możemy wyjść z domu.

Najtrudniejszy dla nas był moment pakowania rzeczy - i do tego też Uszate przygotowywałam. Co jakiś czas przynosiłam pudła, które stawiałam w pokoju, coś do nich wkładałam, coś wyjmowałam, zamykałam, wynosiłam. Generalnie obecność pudeł nie wiązała się z niczym szczególnym, po prostu sobie były, a ciekawskie spaniele wkładały tam głowy, czasami próbowały coś ukraść. I kiedy przyszedł czas, że trzeba było wszystkie nasze rzeczy zapudełkować przyjęły to obojętnie. Zaciekawienie wywołało jedynie pakowanie psich zabawek. Tak, tu były bardzo zaintrygowane, ale po zamknięciu pudełka przestały się nim interesować.
Obawiałam się trochę momentu kiedy będziemy wszystkie nasze rzeczy wynosić z domu. Samochód był podstawiony o 20.00, mieliśmy czas do 5 rano, aby go zapakować. Początkowo chciałam poprosić przyjaciół o pomoc, ale potem stwierdziłam, że dodatkowi ludzie, to dodatkowy hałas (a przecież była noc) i zamieszanie, które może nie wpłynie dobrze na psy i być może wprowadzi niepotrzebny niepokój. I tak byliśmy zdani tylko na siebie... My robiliśmy kursy z pudełkami, a nasze psy już po trzecim pudełku... cichutko spały w kenelach! Były tak spokojne i wyluzowane, że mogliśmy zostawić otwarte drzwi na klatkę bez obaw, że postawią na nogi kamienicę. Z naszymi rzeczami pojechał Krzyś z kierowcą, a my czekaliśmy na niego w domu. W prawie pustym mieszkaniu zostaliśmy jeszcze tydzień (w między czasie spędziliśmy weekend w Goszczy na tropieniu).
Drugi trudny moment był wtedy kiedy czekaliśmy na zdanie kluczy i musieliśmy wszystko co zostało spakować do bagażnika naszego samochodu (mamy samochód z gumy!). Złożenie keneli i spakowanie legowisk uświadomiło naszym psom, że coś się zaraz wydarzy, że gdzieś wyjeżdżamy na długo. Staraliśmy się zachować spokój, choć towarzyszyły nam różne emocje. Nie było jednak źle, psy ucięły sobie drzemkę na kanapie ;)

Ostatnie chwile w krakowskim mieszkaniu

Sama droga była dosyć długa, ale już nie raz pokonywały z nami takie odległości. Większość czasu spały na tylnym siedzeniu - Frodo w składanym transporterze, Elmo na swoim ulubionym legowisku. Był jeden dłuższy postój i kilka krótszych. Wydaje mi się, że traktowały to jak wyjazd na urlop (chyba nadal uważają, że jeszcze wrócimy do Krakowa i ciekawa jestem kiedy poczują się tutaj jak w domu...) Po przyjeździe trzeba było rozładować bagażnik, więc znowu pudełka, ale psy czekały w samochodzie. Potem były powitania, psia radość i wszyscy padliśmy...

                                     Elmo w drodze

Nowa rzeczywistość

Po przyjeździe Frodo był bardzo podekscytowany i rozmerdany, a Elmi trochę spięty, coś było nie tak. Rozłożyłam kenel, rozmerdał się ogon i pies odzyskał spokój. Obecność klatki bez wątpienia daje mu poczucie bezpieczeństwa. Powoli przyzwyczajamy psy, że to jest teraz ich dom, przynajmniej do czasu docelowej przeprowadzki. Na krótkie spacery w okolicy chłopaki chodzą osobno - tak aby miały szansę, każdy na swój sposób, poznać okolicę i inne psy, których jest tu mnóstwo. I niestety większość właścicieli albo nad nimi nie panuje albo kompletnie nie rozumie, co im mówią ich psijaciele. O odwołaniu psa nawet nie mowy. Nie spotkałam ani jednego świadomego opiekuna, który umiałby czytać zachowania swego psa :( Generalnie nikt nie pyta czy psy mogą się ze sobą przywitać, nie obchodzi ich czy mój pies chce poznać ich psa. Ba! Nawet ich nie interesuje to, czy mój pies będzie w porządku wobec ich pupila. Zastosowałam więc stary patent - szeleczki z napisem "nie głaskać". I nagle wszyscy zaczęli szanować naszą przestrzeń i omijać nas łukiem - zupełnie nieświadomie zaczęli stosować CS! Bo skoro ma szelki z takim napisem, to pewnie agresywny. A niech sobie myślą co chcą, przynajmniej mam szansę ocenić sytuację. Na razie udało nam się poznać dwóch fajnych i spokojnych psich kumpli.
Inną sprawą, która mnie tu bardzo zaskoczyła jest to, że nikt nie sprząta po swoim psie i jest na to społeczne przyzwolenie. Nikogo to nie dziwi, a koszy jest cała masa, są również takie przeznaczone na psie odchody. Wychodzę z bloku i w zasięgu wzroku mam 8 koszy, z każdej strony trawnika, nie tak jak w Krakowie gdzie kosza trzeba było ze świecą szukać. Brak kultury i lenistwo!

Początkowo Froduś chodził za mną krok w krok, warował pod łazienką, każdy mój najmniejszy ruch powodował, że pies był od razu gotowy do podążania. Aby mógł odpocząć musiał być zamknięty w kenelu. Po dwóch dniach odpuścił. Owszem kiedy jemy śniadanie obydwa leżą pod stołem, kiedy siedzimy w pokoju i czytamy są blisko nas, ale jeśli wyjdę na chwilę po coś do kuchni, spokojnie leżą.

Frodo - pierwszy dzień w nowym domu

Elmo z kolei denerwował się kiedy słyszał odgłosy na klatce. W naszym krakowskim mieszkaniu na poddaszu od klatki dzielił nas korytarzyk i podwójne drzwi, więc wszystko było wytłumione. Tutaj mieszkamy na parterze, więc za naszymi drzwiami jest ciąg komunikacyjny. Parę sesji ze smaczkami i nagradzania za spokojne zachowanie, a ignorowanie szczekania i jest już całkiem nieźle. Szczeka bardzo sporadycznie, najczęściej nadsłuchuje i spogląda na mnie, a ja go wtedy chwalę, czasami dam smakołyk i jest dobrze.

Myślę, że Kraków, Babcia Małgosia, mieszkanie w kamienicy, teren przy kopcu Krakusa, Luks, Inka, Gapcio i inni psi kumple, Magda i zajęcia w Dogeniusie - na zawsze zapisało się w ich umysłach jako DOM. I mam nadzieję, że za jakiś czas tutaj także poczują się jak w domu...

 I jeszcze parę wspomnień...
 Nasze tereny spacerowe pod kopcem

 Elmo, Inka i Luks

 Pięciomiesięczny Frodzio i Luks - najlepszy psi nauczyciel

 Frodo & Elmo - jak ogień i woda...

Frodo na spacerze wokół "Libanu"

 Elmo na spacerze pod kopcem Kraka


 Uszate na terenie rezerwatu przyrody Bonarka
Elmo & świeczka

Elmo & świeczka


Podczas gdy my szukamy pracy, Elmo pracuje jak zawsze. Nowe wyzwanie Elmutka, czyli do czego jeszcze można wykorzystać psi nos :)


Copyright © 2014 Uszate , Blogger