Dom

 "Przeprowadzka –
planowana czy znienacka,
przeprowadzka
zapaskudzi się posadzka.
Przeprowadzka.
Trzeszczy szafa, pęka tacka.
Oj, z gratami się nie cacka
przeprowadzka."

(słowa: Jeremi Przybora, muzyka: Jerzy Wasowski)

Po naszej przeprowadzce rozdzwoniły się telefony, po kilku standardowych pytaniach zazwyczaj padało: "a jak pieski?" :) I tak postanowiłam napisać o przeprowadzce z perspektywy Uszatych. Zmiana adresu, była dla naszych psów pewnym procesem, na który staraliśmy się je przygotować i który trwał dosyć długo. Odległość (Kraków - Białystok) spowodowała, że trzeba było wszystko dopracować logistycznie. W miejscu gdzie teraz zamieszkaliśmy często spędzaliśmy urlopy i Święta, więc jest o tyle prościej, że nasze psy dobrze je znają. Zdarzało się też, że zostawały tutaj same, więc bez obaw możemy wyjść z domu.

Najtrudniejszy dla nas był moment pakowania rzeczy - i do tego też Uszate przygotowywałam. Co jakiś czas przynosiłam pudła, które stawiałam w pokoju, coś do nich wkładałam, coś wyjmowałam, zamykałam, wynosiłam. Generalnie obecność pudeł nie wiązała się z niczym szczególnym, po prostu sobie były, a ciekawskie spaniele wkładały tam głowy, czasami próbowały coś ukraść. I kiedy przyszedł czas, że trzeba było wszystkie nasze rzeczy zapudełkować przyjęły to obojętnie. Zaciekawienie wywołało jedynie pakowanie psich zabawek. Tak, tu były bardzo zaintrygowane, ale po zamknięciu pudełka przestały się nim interesować.
Obawiałam się trochę momentu kiedy będziemy wszystkie nasze rzeczy wynosić z domu. Samochód był podstawiony o 20.00, mieliśmy czas do 5 rano, aby go zapakować. Początkowo chciałam poprosić przyjaciół o pomoc, ale potem stwierdziłam, że dodatkowi ludzie, to dodatkowy hałas (a przecież była noc) i zamieszanie, które może nie wpłynie dobrze na psy i być może wprowadzi niepotrzebny niepokój. I tak byliśmy zdani tylko na siebie... My robiliśmy kursy z pudełkami, a nasze psy już po trzecim pudełku... cichutko spały w kenelach! Były tak spokojne i wyluzowane, że mogliśmy zostawić otwarte drzwi na klatkę bez obaw, że postawią na nogi kamienicę. Z naszymi rzeczami pojechał Krzyś z kierowcą, a my czekaliśmy na niego w domu. W prawie pustym mieszkaniu zostaliśmy jeszcze tydzień (w między czasie spędziliśmy weekend w Goszczy na tropieniu).
Drugi trudny moment był wtedy kiedy czekaliśmy na zdanie kluczy i musieliśmy wszystko co zostało spakować do bagażnika naszego samochodu (mamy samochód z gumy!). Złożenie keneli i spakowanie legowisk uświadomiło naszym psom, że coś się zaraz wydarzy, że gdzieś wyjeżdżamy na długo. Staraliśmy się zachować spokój, choć towarzyszyły nam różne emocje. Nie było jednak źle, psy ucięły sobie drzemkę na kanapie ;)

Ostatnie chwile w krakowskim mieszkaniu

Sama droga była dosyć długa, ale już nie raz pokonywały z nami takie odległości. Większość czasu spały na tylnym siedzeniu - Frodo w składanym transporterze, Elmo na swoim ulubionym legowisku. Był jeden dłuższy postój i kilka krótszych. Wydaje mi się, że traktowały to jak wyjazd na urlop (chyba nadal uważają, że jeszcze wrócimy do Krakowa i ciekawa jestem kiedy poczują się tutaj jak w domu...) Po przyjeździe trzeba było rozładować bagażnik, więc znowu pudełka, ale psy czekały w samochodzie. Potem były powitania, psia radość i wszyscy padliśmy...

                                     Elmo w drodze

Nowa rzeczywistość

Po przyjeździe Frodo był bardzo podekscytowany i rozmerdany, a Elmi trochę spięty, coś było nie tak. Rozłożyłam kenel, rozmerdał się ogon i pies odzyskał spokój. Obecność klatki bez wątpienia daje mu poczucie bezpieczeństwa. Powoli przyzwyczajamy psy, że to jest teraz ich dom, przynajmniej do czasu docelowej przeprowadzki. Na krótkie spacery w okolicy chłopaki chodzą osobno - tak aby miały szansę, każdy na swój sposób, poznać okolicę i inne psy, których jest tu mnóstwo. I niestety większość właścicieli albo nad nimi nie panuje albo kompletnie nie rozumie, co im mówią ich psijaciele. O odwołaniu psa nawet nie mowy. Nie spotkałam ani jednego świadomego opiekuna, który umiałby czytać zachowania swego psa :( Generalnie nikt nie pyta czy psy mogą się ze sobą przywitać, nie obchodzi ich czy mój pies chce poznać ich psa. Ba! Nawet ich nie interesuje to, czy mój pies będzie w porządku wobec ich pupila. Zastosowałam więc stary patent - szeleczki z napisem "nie głaskać". I nagle wszyscy zaczęli szanować naszą przestrzeń i omijać nas łukiem - zupełnie nieświadomie zaczęli stosować CS! Bo skoro ma szelki z takim napisem, to pewnie agresywny. A niech sobie myślą co chcą, przynajmniej mam szansę ocenić sytuację. Na razie udało nam się poznać dwóch fajnych i spokojnych psich kumpli.
Inną sprawą, która mnie tu bardzo zaskoczyła jest to, że nikt nie sprząta po swoim psie i jest na to społeczne przyzwolenie. Nikogo to nie dziwi, a koszy jest cała masa, są również takie przeznaczone na psie odchody. Wychodzę z bloku i w zasięgu wzroku mam 8 koszy, z każdej strony trawnika, nie tak jak w Krakowie gdzie kosza trzeba było ze świecą szukać. Brak kultury i lenistwo!

Początkowo Froduś chodził za mną krok w krok, warował pod łazienką, każdy mój najmniejszy ruch powodował, że pies był od razu gotowy do podążania. Aby mógł odpocząć musiał być zamknięty w kenelu. Po dwóch dniach odpuścił. Owszem kiedy jemy śniadanie obydwa leżą pod stołem, kiedy siedzimy w pokoju i czytamy są blisko nas, ale jeśli wyjdę na chwilę po coś do kuchni, spokojnie leżą.

Frodo - pierwszy dzień w nowym domu

Elmo z kolei denerwował się kiedy słyszał odgłosy na klatce. W naszym krakowskim mieszkaniu na poddaszu od klatki dzielił nas korytarzyk i podwójne drzwi, więc wszystko było wytłumione. Tutaj mieszkamy na parterze, więc za naszymi drzwiami jest ciąg komunikacyjny. Parę sesji ze smaczkami i nagradzania za spokojne zachowanie, a ignorowanie szczekania i jest już całkiem nieźle. Szczeka bardzo sporadycznie, najczęściej nadsłuchuje i spogląda na mnie, a ja go wtedy chwalę, czasami dam smakołyk i jest dobrze.

Myślę, że Kraków, Babcia Małgosia, mieszkanie w kamienicy, teren przy kopcu Krakusa, Luks, Inka, Gapcio i inni psi kumple, Magda i zajęcia w Dogeniusie - na zawsze zapisało się w ich umysłach jako DOM. I mam nadzieję, że za jakiś czas tutaj także poczują się jak w domu...

 I jeszcze parę wspomnień...
 Nasze tereny spacerowe pod kopcem

 Elmo, Inka i Luks

 Pięciomiesięczny Frodzio i Luks - najlepszy psi nauczyciel

 Frodo & Elmo - jak ogień i woda...

Frodo na spacerze wokół "Libanu"

 Elmo na spacerze pod kopcem Kraka


 Uszate na terenie rezerwatu przyrody Bonarka

1 komentarz:

  1. Prześliczne to wasze Uszate :) Na pewno świetnie odnajdzie się w nowym domu. Z moją psiną zresztą było podobnie - gdy tylko zaczęłam oglądać tanie mieszkania wrocław sprzedaż i w końcu zdecydowałam się na jedno z nich, obawiałam się że przeprowadzka sprawi jej kłopot. Okazało się, że większy sprawiła jedynie mi, a ona jest wprost zachwycona nowym ogródkiem :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Uszate , Blogger