Spektakl z udziałem publiczności

Zawsze zaczynają dokuczać znienacka! Wstajesz rano, wychodzisz z psami na spacer, jest sympatycznie, pieski szczęśliwe, po godzinie wracasz do domu, schylasz się żeby odpiąć smycz i... 

Zatoki - sześć liter odnoszących się do pustych przestrzeni w czaszce potrafi zepsuć wszystko! Powiedzcie mi jak coś co jest puste, czyli coś czego nie ma, może tak boleć? Jeśli kiedykolwiek mieliście problem z zatokami, to mnie rozumiecie. Wydaje ci się wtedy, że już nigdy się nie schylisz i robisz wszystko żeby tylko nie trzeba było wykonać skłonu. A spróbuj powiedzieć o tym komuś kto nie ma takiego problemu -  co powie? "Bo czapki nie nosiłaś!" Akurat! Od pierwszego jesiennego listka noszę czapkę, przy każdym większym powiewie chodzę jak mnich w kapturze na oczach, kupuję szaliki, którymi w razie potrzeby będę wstanie omotać twarz i co? JAJCO! Ból głowy czasami jest niewielki, a innym razem taki, że przekazuję Krzysiowi ostatnią wolę. ;) W najmniej odpowiednim momencie, po najlepszym treningu z psem, przed najbardziej wyczekanym wyjazdem, kiedy wreszcie uda się zgrać terminy i umówić z kimś dla Ciebie ważnym - zawsze wtedy pustostany w głowie postanawiają o sobie przypomnieć!

Jedynymi zadowolonymi z tego stanu rzeczy wydają się być wtedy Uszate. Śpimy długo i nie idę do pracy, na spacer wychodzą bez smyczy, żebym nie musiała się schylać. Na wszelki wypadek mam przy sobie najulubieńsze przysmaki i piłki w razie jakby trzeba było je odwołać od czegoś atrakcyjnego i dobrze wynagrodzić. Jeśli coś mi się rozsypie albo spadnie na podłogę i jest jadalne dla psów jest ich. W związku z tym, że chodzę zakapturzona pewne jest, że jako ostatnia namierzam wszystkie elementy mogące wywołać potencjalne zagrożenie lub entuzjazm. One doskonale wiedzą, że ich człowiek jest jakiś czasowo upośledzony, ale z dobrą zawartością saszetki i krążą wokół jak satelity. A jak wołam komendą "do mnie" Frodo podskakuje jak osioł ze Shreka "wybierz mnie, wybierz mnie". Skubańce dokładnie wiedzą, że jak człowiek idzie z nieruchomą głową i woła przyciszonym głosem, to jest to ten dzień kiedy długiego spaceru nie będzie, ale spotkają je same przyjemności. Genialni obserwatorzy, emocjonalni geniusze!


Ostatnio jest słodko - gorzko, trochę śmieszno - trochę straszno, jak w piosence Bajora "trochę chmur, trochę słońca, coś z początku, coś z końca, trochę pieprzu, ciut mięty, część dróg prostych, część krętych". Plany mają to do siebie, że lubią się zmieniać. Gdyby plany były kobietą, to przebierałyby się kilka razy dziennie i nosiły kapelusz z napisem "fuck you". Jakiś czas temu temu siedzimy w osiedlowym... (myślę do jakiej kategorii zakwalifikować ten lokal), dobra poddaję się -  w osiedlowej "Śnieżynce" (jeszcze niedawno nie sądziłam, że kiedykolwiek tam pójdę). My cztery kobiety, tak różne, że nie wiem jak to jest w ogóle możliwe, że siedzimy razem przy jednym stoliku z własnej nieprzymuszonej woli. Łączy nas jedno osiedle, niesamowite zbiegi okoliczności, które splatają nasze życiorysy i chyba trochę poczucie humoru. Opowiadamy sobie różne historie skacząc z tematu na temat, najbardziej śmiejemy się oczywiście z tego, co tak w sumie jest mało śmieszne. Trzeba odreagować napięcia w pracy, smutne wydarzenia, odpowiedzialność i jeszcze parę innych głazów. W między czasie mamy cały przegląd osiedla - są dwie kobietki konspiracyjnie omawiające jakieś bardzo ważne rzeczy, jest starszy pan Mieciu, którego wszyscy znają i który z każdym może po kieliszuniu. W rogu siedzi para nad "piccą", a po lewej bezzębny amator ożywiający się na widok każdej nowo wchodzącej kobiety. Jest też pan Ładna Marynarka szybko jedzący swój posiłek i wywracający oczami na każde słowo pana Miecia. I jesteśmy my! Ciekawe jakby nas taki pan Marynarka opisał?

Opowiadam jak to mnie bolały pustostany, spotkało mnie nieszczęście i zbił mi się ekran w laptopie oczekując ojojojania, a zamiast tego otrzymuję aluzję, że głowy nie żal, ale laptopa już tak! A po chwili pada pytanie:
- Basia a pamiętasz jak pojechałaś do Warszawy?
- Nie!
- J. słyszałaś tę historię?!
- J. nie słyszała! Wtedy co z psem pojechałaś!
- Nie!
- Metrem jechałaś!
Poddaję się - no pamiętam... - wiem, że muszę opowiedzieć, bo jeśli tego nie zrobię to i tak jej wysłucham i będzie zdrowo ubarwiona. Wam też opowiem. A było tak: mieszkaliśmy wtedy w Krakowie, a w Warszawie miałam kurs fitpaws. Był weekend poświęcony praktyce z własnym psem. Pojechaliśmy z Frodo pociągiem, a z centralnego metrem na Bielany. Miałam ze sobą plecak i składany materiałowy transporter (składany transporter, czyli taka przenośna buda dla psa, która po złożeniu jest płaską walizką) - umocowałam go między moimi plecami a plecakiem. Założyłam plecak i mocno zaciągnęłam paski, transporter wystawał na boki. Wysiedliśmy z metra, schody ruchome w górę - Frodo przodem na smyczy, ja tuż za nim. Przy końcu pies wie, że trzeba zrobić hop. Dojeżdżamy, Frodo hop a ja... idę w miejscu! Próbuję iść naprzód - nie mogę! Wbiło mnie transporterem wystającym na boki w zwężenie przy końcu, schody jadą, więc muszę ruszać nogami, pies bezradnie patrzy na mnie. Rozglądam się na boki - nikogo nie ma! Warszawa - 2 mln mieszkańców - nagle wszyscy wyginęli jak dinozaury! Próbuję wyplątać się z szelek plecaka jednocześnie cały czas machając nogami, bo schody jadą, ale przecież tak porządnie pozapinałam te paski, że jestem bez szans! Frodo myśli, że to jakaś nowa zabawa i skacze mi na ręce. Zaklinowana transporterem, z psem na głowie idę w miejscu! Błagam Frodzia, żeby hopnął z powrotem nad schody i macham rękami. Nic! Wołam! Odpowiada mi echo. Przecież obiekt monitorowany, dlaczego nikogo nie ma?? Wpadam na pomysł, że muszę się jakoś cofnąć do tyłu a potem szybko obrócić bokiem. Okazuje się to być bardzo trudne, bo nogi idą w górę, a plecy mają iść w dół. Pies dzielnie wykonuje siad zostań, waruj zostań, stój zostań i wszystkie komendy, które po kolei wypowiadam, żeby zająć mózg psiemu nastolatkowi z głową pełną fantastycznych pomysłów. "Nosz k...a!" - krzyczę zdesperowana, a echo odpowiada urwa, urwa, urwa... I wtem wychodzi zza winkla pan ochroniarz i zanim człapie drugi. "Już idę, niech się pani nie denerwuje!" Drugi bierze smycz z psem, pierwszy po krótkiej chwili uwalnia mnie z opresji. I już mam mu dziękować najpiękniej jak umiem, że jednak przyszedł i nie umarliśmy na schodach w metrze, kiedy ten co trzyma psa mówi: "przez panią przegrałem 5 dych!" Przeze mnie? "No tak, bo wierzyłem, że się pani uwolni, a pani krzyczy tak brzydko na całe gardło... A kolega mówił, że pani nie da rady." Spoglądam na tego co mi pomógł i co we mnie nie wierzył, strzelam bazylicha i mówię: sama bym sobie poradziła! "Taaaa a ja bym przegrał zakład - niedoczekanie!" - odpowiada. I tak okazuje się, że nic nie jest czarno - białe. Otóż pan, który mi pomógł zrobił to tylko dla korzyści majątkowych, a ten który wcale nie chciał mi pomóc, a deklarował, że we mnie wierzył po prostu nie chciał ruszyć tyłka z kanciapy...


Wracając do nas - siedzących w tym dziwnym lokalu - jestem pewna, że gdyby nie przewrotność losu nigdy nie siedziałybyśmy razem i nie wspierałybyśmy się w trudnych chwilach śmiejąc z najbardziej obciachowych rzeczy, jakie nas spotkały. A przy tym okazało się, że jest jeszcze jedna osoba, która jeszcze mocniej splata nasze historie, ale o tym może kiedyś jeszcze opowiem za zgodą wszystkich zainteresowanych. Tymczasem w "Śnieżynce" Mieciu życzy sobie wiśnióweczkę, para od "piccy" robi słodkie dziubki, bezzębny amant coraz bardziej niewyraźnie uskutecznia podryw dwóch konspirantek, a na miejsce pana Marynarki przyszło kilka barwnych postaci. Czuję się tam trochę jak w teatrze na spektaklu z udziałem publiczności. Może z tą różnicą, że nie przeczytam o tym wydarzeniu recenzji w internecie, chyba, że sama ją opublikuję, co zaraz zamierzam uczynić! I jeszcze powinnam dodać, że wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest (nie)przypadkowe.

4 komentarze:

  1. Ostatnio dowiedziałem się o 514 455 736 . Jeśli ktoś chce dostać duże odszkodowanie to powinien skorzystać z tej oferty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja poczekam jak będzie więcej komentarzy . Jak będzie więcej komentarzy to będzie bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że są dwa komentarze. Tych komentarzy powinny być więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawy ile osób tutaj wchodzi. To mnie naprawdę bardzo interesuje.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Uszate , Blogger