Brak tytułu

Latający ideał...


Podgórze jest ciekawe spacerowo – są tereny zielone, są miejsca pełne ludzi i bardzo odludne, nietrudno znaleźć pusty teren, żeby pies mógł swobodnie pobiegać, ale też są miejsca gwarne, gdzie jest mnóstwo rozproszeń. Nadal jeszcze wyszukuję w okolicy uliczki, alejki czy skwerki, których Frodo nie zna i które razem eksplorujemy. Jest tylko jeden problem… Mnóstwo biegających luzem psów, których właściciele albo nad nimi nie panują albo nie chcą panować albo uważają, że polowanie i podgryzanie, to doskonała zabawa… Dzisiejszy spacer z Frodkiem był dla mnie, mimo wszystko, bardzo budujący.To, że muszę mieć oczy naokoło głowy, to oczywiste. To, że Frodek cieszy się wszystkim i chłonie świat całym swoim małym serduszkiem, to też jest wiadome. Ale, że zobaczę efekty naszej pracy w tak wielu aspektach, to się nie spodziewałam ;)
Poszliśmy na łąkę przy forcie. Frodo zobaczył nieznajomego psa, chciał od razu biec, ale „nie witamy się”, poszliśmy sobie dalej. Nieco dalej zobaczyliśmy dwóch ludzi i cztery psy, rozpoznałam Luxa, Inkę i ich Panią, pozostali jacyś nieznani. Normalnie Frod szarpał się, żeby natychmiast pobiec, a tu nic, grzecznie usiadł, nawiązał kontakt wzrokowy, nagrodziłam, odpięłam smycz, nadal nawiązywał kontakt wzrokowy, pozostał w miejscu na czekaj, wróciłam, nagrodziłam sowicie i pozwoliłam biegać wolno. (ŁAŁ!)
Doszliśmy do psów. Wszystkie biegały luzem. Lux (mój ulubieniec) natychmiast do mnie podszedł z rozmerdanym ogonem. Frodek w tym czasie zapoznawał się z niedużym psem takim trochę terierowatym. Powąchały się, po czym tamten ogon w górę i wrrrrrr. Frodek fajt na plecy i zesztywniał (o Boże, myślę, jakiego mam genialnego psa, unika konfliktu!).
A Pan od terierowatego: „Ale ma pani dziwnego psa, jakiś niemrawy, mój to każdego rozrusza, bo on, wie pani tak się bawi, że tak biega za drugim psem i jakby atakuje, taka zabawa…” – dalej nie słuchałam, wiedziałam, że wszelka dyskusja nie ma sensu :(
 Nie miałam ochoty oglądać jak jakiś pies poluje na Frodo, więc odgrodziłam ich od siebie, powiedziałam, że musimy już iść i odwołałam Frodzia. Pobiegł za mną uradowany. Kolejny Pan z psem, którego będziemy omijać :(
Frodo pobiegał, powęszył, przepłoszył wrony, pobuszował w krzakach, poćwiczyliśmy skupianie uwagi. Na horyzoncie pojawił się pies.  Z daleka myślałam, że jest na smyczy, zawołałam Frodo. Zawahał się chwilę, po czym przybiegł. Nagrodziłam, wychwaliłam pod niebiosa. Puściłam. Pies go totalnie zignorował, więc i Frodek poszedł penetrować krzaki. Cudownie!
Wracamy. Ruchliwa ulica (Wielicka), dwa przejścia ze światłami, przeszliśmy CAŁE dwie zebry na kontakcie wzrokowym. Wsiedliśmy do tramwaju, żeby podjechać przystanek, grzecznie siedział, ani razu nikogo nie zaczepiał, nie skakał, nawet nie włożył dzioba do cudzej torby. Wróciliśmy do domu na LUŹNEJ smyczy (wprawdzie z założonym kantarkiem, ale to i tak uważam za sukces). No ideał, latający ideał ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Uszate , Blogger